niedziela, 23 czerwca 2013

Kultura w mediach - i nie chodzi o zachowanie



22.02.2010 roku ukazał się raport z badań jakie przeprowadzili Michał Danielewicz, Mirosław Filiciak, Aleksandra Gołdys, Mateusz Halawa, Paulina Jędrzejewska, Paweł Mazurek, Agata Nowotny, Agnieszka Strzemińsa, Jacek Szejda i Tomek Ratter. Ukazali do czego prowadzi połączenie dwóch ogromnych sił, młodych ludzi tętniących energią i mediów rozumianych jako nośnik kultury dominujący nad tradycyjnym (tu analogowym) postrzeganiu kultury. Na grupie kilkunastu nastolatków sprawdzali jak funkcjonują w "realu", a jak w "świecie technologi". Inspiracją dla przeprowadzonego badania miało być pytanie kim są ci młodzi, którzy za niedługo będą kierować naszym państwem.

Po ukazaniu się raportu jeden z autorów, Mirosław Filiciak, stworzył własny artykuł będący niejako manifestem pytań, apelującym o zrozumienie nowej kultury - technologii medialnej. Na stronie dwutygodnik.com umieścił tekst pod tytułem "Młodzi, media i kultura. Produkty uboczny", który od razu naprowadza nas na pierwszy wniosek jaki przytacza autor. Uznał, że w starciu między młodzieżą a wirtualną rzeczywistością powstaje produkt uboczny - kultura. Autor nie myśli o rodzącej się nowej idei. Nie wspomina o tysiącach memów, które kreują nasze myślenie (pierwsze co robisz gdy dostajesz smsa od kumpla to myśl jaki "głupi" bądź "epicki" obrazek powinieneś mu wysłać...). Pokazuje, że w momencie uczestnictwa w rzeczywistości medialnej, będąc na forach, blogach, portalach społecznościowych, stronach fanowskich, portalach literackich trafia do nas informacja. Obcujemy z kulturą obrazu, dźwięku, słowa a chłonięcie jej nie jest celem lecz właśnie produktem ubocznym.


"Sposoby korzystania z treści kultury coraz bardziej rozmijają się z działaniami odpowiadającymi za kulturę instytucji. W dorosłość wchodzi pokolenie, które nie pamięta świata przed internetem (...)". Według Filiciaka młodzi ludzie nie widzą rozgraniczenia między światem realnym a wirtualnym, światem rzeczywistszym a technologicznym. Nie widzą bo dla nich takie rozgraniczenie nie istnieje. Nie są "gadżeciarzami" lecz żyją w symbiozie z technologiami, które mają ułatwić im egzystencję. Autor zauważa, że dla tego pokolenia nic co "tradycyjne" nie jest pełnowartościowe. Tylko to co będzie potrafiło dotrzeć do obiegu wirtualnego stanie się w pełni użyteczne. Zatem teksty kultury muszą podlegać digitalizacji aby mogły być odczytane i przetwarzane. Gdy do tego dojdzie pojawią się następne problemy. "Bogactwo dostępnych w internecie treści ułatwia dotarcie do nich, ale równocześnie przekłada się na fragmentaryzację doświadczeń kulturowych" co za tym idzie autor zauważa, iż dziś młodzi wybierają sobie poszczególne elementy z kultury. Sami ściągają pliki lub proszą kogoś o pomoc. Nie czekają na to co będzie dane, lecz sięgają po to co jest im potrzebne w konkretnym momencie. Skoro mogą decydować o doświadczeniach kultury rozrywkowej mają prawo aby w internecie szukać wiedzy i zaspokojenia własnych potrzeb edukacyjnych.

Pod koniec swojego wywodu autor rozwija tę myśl porównując portale, fora dyskusyjne, platformy typu YouTube czy znany Pirate Bay do "instytucji kultury". To tam zapoznajemy się z kulturą, opiniami innych, czytamy recenzje, tworzymy je sami czy wręcz pobieramy lekcje gry na gitarze poprzez oglądanie filmików z gatunku "how to play". Autor zachęca aby zastanowić się nad nadchodzącymi zmianami. Ironizuje, że zadane pytanie przez dziennik "New York Times" o rację bytu książek w bibliotekach szkolnych nie jest bezpodstawne. Powinniśmy nadążać za nowymi technologiami i nie ignorować "wskazań barometru", jak autor w ślad za Barbarą Fatygą nazywa młodzież, ponieważ wkraczamy w zmiany klimatyczne, teraz młodzi wraz z technologią będą wyznaczać cele, wartości i kierunek rozwoju.

Młodzi, media i kultura. Produkty uboczny.

0 komentarze:

Prześlij komentarz