Pan Mieczysław po śmierci żony długo nie mógł się otrząsnąć. To ona kupiła mu pierwszy rower, który dostał, by ruszyć zastane kości. I to przez nią jeździł coraz to więcej. Dziennie robił nawet kilkaset kilometrów, a po jej śmierci postanowił całkowicie oddać się kolarstwu.
To jest trasa pana Mieczysława po całej Polsce, dokładnie 5730km, od Koszalin po Przemyśl, które rozrysowane (ręcznie, bo w trasę pan Mieczysław udał się jeszcze przed erą GPSów), stworzyły napis "Jadzia". Pan Mieczysław spał po stodołach, u obcych ludzi, a ze sobą woził tylko kompas, mapę, dwie pary majtek i spodnie na przebranie. I z takim bagażem w 94 dni objechał nasz kraj. Trasa była podzielona na 62 etapy.
Teraz ma lat 89 i choć już nie jeździ, to wciąż jest aktywny. Bez użycia elektroniki prowadzi opasłe kroniki przedstawiające jego trasy.
W ciągu 29 lat przejechał 200 000 km, otrzymał prestiżową nagrodę Kolasa, zwiedził wszystkie najważniejsze zabytki w całej Polsce. Wszystko zaczęło się od śmierci żony i napisu na mapie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz