niedziela, 23 czerwca 2013

5730km tęsknoty.

Całkiem niedawno jeszcze na zajęciach, rozmawialiśmy o różnych, szalonych trasach wyznaczanych przez GPS w kształcie dinozaura, misia czy rybki. Nie dopisuje się jednak do tego, żadnej szerszej ideologii - ot, ciekawostka, wyznaczanie na mapie tras o szalonych kształtach. Kto by pomyślał, że coś takiego może być terapią...

Pan Mieczysław po śmierci żony długo nie mógł się otrząsnąć. To ona kupiła mu pierwszy rower, który dostał, by ruszyć zastane kości. I to przez nią jeździł coraz to więcej. Dziennie robił nawet kilkaset kilometrów, a po jej śmierci postanowił całkowicie oddać się kolarstwu.


To jest trasa pana Mieczysława po całej Polsce, dokładnie 5730km, od Koszalin po Przemyśl, które rozrysowane (ręcznie, bo w trasę pan Mieczysław udał się jeszcze przed erą GPSów), stworzyły napis "Jadzia". Pan Mieczysław spał po stodołach, u obcych ludzi, a ze sobą woził tylko kompas, mapę, dwie pary majtek i spodnie na przebranie. I z takim bagażem w 94 dni objechał nasz kraj. Trasa była podzielona na 62 etapy.

Teraz ma lat 89 i choć już nie jeździ, to wciąż jest aktywny. Bez użycia elektroniki prowadzi opasłe kroniki przedstawiające jego trasy.


W ciągu 29 lat przejechał 200 000 km, otrzymał prestiżową nagrodę Kolasa, zwiedził wszystkie najważniejsze zabytki w całej Polsce. Wszystko zaczęło się od śmierci żony i napisu na mapie.

0 komentarze:

Prześlij komentarz