wtorek, 28 maja 2013

Hejtnotka o Occupy Wall Street, czyli dlaczego nie podobały mi się te protesty, w obrazkach przede wszystkim

Occupy Wall Street (czyli OWS) to nazwa nadana protestom które rozpoczęły się (choć data jest zależna od źródła) 17 października 2011. Główne kwestie podejmowane przez OWC to nierówność społeczna i ekonomiczna, chciwość, korupcja i szeroko pojęty wpływ korporacji na politykę i polityków. Z założenia jest nieźle. Więc dlaczego hejt na protesty?

Bo w gruncie rzeczy z niezłych założeń zrobiło się głośnie krzyczenie, że jest nam źle, jesteśmy biedni i w ogóle do dupy i jest to wina wszystkich innych, tylko nie nasza.



To jest podstawowy błąd. Jeżeli nie masz pracy to może zacznij jej szukać, zamiast okupować cokolwiek? No ale pewnie praca w Wal-Marcie nie jest dla ciebie, bo przecież to jest robota niewolnicza za minimalną krajową...


"...no job that pays enough for my expenses." Dostosowywanie pensji do wydatków, a nie wydatkow do pensji jest błędnym założeniem.





Inna kwestią jest hipokryzja protestujących.


Zaraz wrócę do protestowania. Tylko sprawdzę gdzie jest najbliższy Starbucks w aplikacji na iPhonie.



I wspaniałe rozwiązanie problemu głodu i bezrobocia, czyli niech głodni zjedzą bezrobotnych.



Zmiana perspektywy przydałaby się większości protestujących





You're not 99%. You are the 5%


W porównaniu do innych protestów (Afryka Północna, Hiszpania) te na Wall Street i cały occupy movement wydaje się śmieszny. Bezrobocie w Stanach? Około 8%. Bezrobocie w Hiszpanii? 23%. Minimalna pensja (rocznie, w dolarach amerykańskich): USA - 15080, Hiszpania - 11582, Polska - 5890, Syria - 2112, Meksyk - 1212.

Więc zamiast protestować trzeba się wziąć do roboty. Albo przynajmniej nie zrzucać winy na innych.

A w Polsce całość OWS nazywa się Ruchem Oburzonych.


0 komentarze:

Prześlij komentarz