czwartek, 21 marca 2013

E-śmieci, czyli o resztkach elektroniki słów kilka.

Pomówmy o śmieciach.
E-śmieci to w gruncie rzeczy wszystko co kiedyś było telefonem komórkowym, komputerem, laptopem, telewizorem, lodówką, sprzętem biurowym a obecnie jest śmieciem. Elektroniczne elementy, które stały się śmieciami potrzebowały własnej kategorii ze względu na ich specyfikę. Mianowicie zawierają one sporo cennych materiałów, które można odzyskać, ale nie jest to takie łatwe. Dodatkowo są one, jeżeli potraktujemy je jak zwykłe odpady i wyrzucimy na wysypisko, dość szkodliwe. Płytka drukowana zawiera 16% miedzi, 4% cyny, 3% żelaza i ferrytu oraz nikiel i srebro. Z kolei stary monitor CRT (to taki "z dupą", tj. kineskopem) zawiera ołów, kadm i brom. Zawartość cennych metali sprawia, że jest opłacalne ich odzyskiwanie, nawet po wliczeniu ryzyka związanego z pracą ze szkodliwymi materiałami. Ze względu na spore wymagania BHP w krajach rozwiniętych, które bardzo podnoszą koszty recyklingu i brak automatyzacji procesu odzysku metali z e-śmieci, większość tej pracy wykonywana jest w Chinach. Indie powoli doganiają Chińczyków w ilości przetwarzanych e-odpadów. 

W nomenklaturze Unii Europejskiej e-śmieci nazywane są "waste electrical and electronic equipement" co daje w skrócie WEEE. Czas na głupie skojarzenie dnia:




Ze względu na fakt, że odzyskiwanie metali musi być wykonane ręcznie, a spalanie tych odpadów uwalnia do atmosfery zbyt dużo toksyn, większość z nich jest eksportowana do krajów rozwijających się. W 2005 roku w 18 europejskich portach przeprowadzono inspekcje, które wykazały, że 47% odpadów jest przeznaczona na eksport niezgodnie z prawem. Zakazuje tego Konwencja Bazylejska. W USA, które tej konwencji nie ratyfikowały, od 50 do 80% odpadów przeznaczonych do odzysku jest eksportowane. Oddajmy głos "Futuramie":

Inną kwestią jest celowe projektowanie sprzętu elektronicznego tak, aby psuł się krótko po upływie gwarancji. Stosowanie komponentów powodujących szybsze zużycie sprzętu i różnej maści tricków mających na celu skrócenie czasu używalności sprzętu ma nawet swoją nazwę - planned obsolescence. Można to przetłumaczyć jako "planowana żywotność" lub "planowane starzenie się". Sprzęt się psuje, więc konsument kupuje nowy, stary ląduje na śmietniku, producent zarabia na sprzedaży nowego. Innym problemem jest krótki cykl wypuszczania nowych modeli. Nowe gadżety stają się stare szybciej, niż zdążymy się nimi porządnie nacieszyć, bo już jest wypuszczony nowy model. I znowu: konsument kupuje nowy, stary ląduje na śmietniku, producent zarabia na sprzedaży nowego. A góra śmieci rośnie. O tym, że sprzęt jest projektowany tak, aby się zepsuł po odpowiednio krótkim czasie wiedział chyba każdy. A teraz potwierdzają to wyniki badań przeprowadzone na zlecenie niemieckiej partii Zielonych. Dorothea Steiner  nazwała takie działanie "świństwem" a rzeczniczka Zielonych ds. ochrony konsumenta domaga się nowelizacji przepisów dotyczących gwarancji i reklamacji oraz napraw.

O planned obsolescence i e-śmieciach opowiada film dokumentalny produkcji francusko-hiszpańskiej pt. "Żarowkowy spisek". Trwa niecałą godzinę. Warto zobaczyć:






A zakończymy ciekawostką o największym składowisku e-odpadów na świecie. Panie i Panowie: 

Guiyu, Chiny.
Guiyu ma 150000 mieszkańców i około 5500 "firm", w większości rodzinnych warsztatów zajmujących się przetwarzaniem e-śmieci. Mieszkańcy palą plastikowe obudowy urządzeń, aby dostać się do cennych metali wewnątrz. Opalane są izolacje kabli aby odzyskać miedź. Używa się toksycznych kwasów do "kąpania" mikrochipów w celu odzyskania złota. Grilluje się płytki drukowane, aby odzyskać chipy i luty. 88% dzieci ma zatrucie ołowiem, które może skutkować uszkodzeniem mózgu. Symptomy zatrucia u dzieci to brak apetytu, utrata wagi, trudności z uczeniem się, zmęczenie, wymioty, bóle brzucha. U dorosłych są to wysokie ciśnienie krwi, ból kończyn, głowy i żołądka, utrata pamięci, zaburzenia nastrojów i problemy z płodnością. W pyle w mieście poziomy ołowiu i miedzi są, odpowiednio, 330 i 371 razy wyższe niż na terenach oddalonych o 8 kilometrów (badania z 2008 roku zatytułowane "Stężenia metali ciężkich w pyle powierzchniowym na terenach składowisk e-odpadów i ich wpływ na zdrowie człowieka w południowo-wschodnich Chinach"). Rocznie przetwarza się tam 700000 ton e-śmieci.
Dlaczego Chińczycy się decydują na taką pracę? Odzyskana miedź jest sprzedawana za 7,6$ za kilogram. Odzyskiwacz za kilogram dostaje 0,08$. Doświadczony pracownik jest w stanie odzyskać tonę metalu w przeciągu 5 dni. Czyli za miesiąc zarobi 460$. Niecałe 1500 złotych. Ale w tym regionie roczny średni dochód wynosi około 1000$. Business is business. Dla producenta i Chińczyka-odzyskiwacza. 

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Świnka jest jak na razie największym hitem bloga. I najczęściej wspominanym jego elementem. Albo bardzo dobrze świadczy to o śwince, albo źle o naszych notkach...

      Usuń
  2. Niestety taka jest prawda, że coraz więcej używamy urządzeń elektrycznych więc i wytwarzamy więcej śmieci. Dlatego gdy ja już zamawiam płytki drukowane do moich projektów to staram się przemyśleć jaka ilość będzie mi potrzebna. Na pewno pozwoli mi to zapobiec powstawaniu śmieci elektrycznych, które później trzeba byłoby gdzieś zutylizować.

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda jest, że produkujemy coraz więcej elektrośmieci i ogólnie w naszym życiu jest zdecydowanie dużo różnych urządzeń. Ja teraz dopiero poszedłem po rozum do głowy i zdecydowałem się na zmianę dostawy energii elektrycznej. Przeszedłem do https://poprostuenergia.pl/ i jestem przekonany, że był to bardzo dobry wybór.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie elektryczność jest świetnym wynalazkiem, ale ja raczej boję się cokolwiek przy niej robić. Bardzo fajnie, że w każdym razie elektryk https://www.warszawa-elektryk.pl/ zjawi się na pewno bardzo szybko.

    OdpowiedzUsuń